O samochodach tym razem - zabytkowych jak najbardziej. Będzie chyba bardziej do oglądania niż czytania - nie jestem ekspertem od takich pojazdów.
Kiedyś, przemieszczając się przez krakowski rynek, miałem okazję zobaczyć to, czym chcę się teraz z Wami podzielić.
i w środku to cacko

Dość zaskakujące było dla mnie to, że oprócz panów, również i panie bardzo ochoczo garnęły się do oglądania pojazdów, zaglądania do środka, robienia sobie zdjęć przy nich. A może kobiety takie samochody traktują jak biżuterię? :D
Nie ma tego niestety za wiele na zdjęciach, pozostaje uwierzyć na słowo :)
Samochodów oczywiście było dużo więcej...
...i więcej :)
Pewnie jeszcze sporo z czytających kojarzy taką "królową szos"...
...i taki najpopularniejszy samochód rodzinny, którym rodzice z dziećmi, bez fotelików i z bagażami na dachu jeździło przez pół Polski lub więcej albo do krajów socjalistycznych na wczasy :)
W każdym razie uświadomiłem sobie po opuszczeniu rynku, że nie tylko nowości mogą być tak wciągające, że jednak ludzie potrzebują też spojrzenia wstecz - bez używania wielkich słów - to wtedy trochę doceniają to, co jest teraz, a i zyskują świadomość, ciągłość w pewnym sensie cywilizacyjną, historyczną, nie są jak wyrwane małe krzaczki i przesadzane z miejsca na miejsce, jak się komuś spodoba.
Bardziej wtedy przypominają drzewa z solidniejszymi korzeniami, które nie tak łatwo jest przerzucać czy przesadzać, podmieniać podłoże czy też próbować innych sztuczek.
Zaczęło się zabytkowo (jak na Kraków przystało), a skończyło się przyrodniczo (może kiedyś tak w tym mieście będzie...) - życie zaskakuje. :)