niedziela, 13 marca 2011

Dania - cz. 2.

W końcu mam chwilę na następną część relacji - widać, że Duńczykiem raczej nie będę :)

Trochę o stolicy - jest bardzo ciekawa, ładna i można wiele w niej zobaczyć, choć powiem szczerze, że nastawiałem się na większe bogactwo architektoniczne miasta.
Ze względu na nadmorską lokalizację Kopenhagi, w mieście czuć trochę ten klimat, choćby przez kanały, które wciskają się do środka i trochę zwiększają przestrzeń i tak przestronnego miasta.
Czasem można mieć mylne wrażenie, że już się jest gdzieś na nabrzeżu, za którym jest już tylko morze, a tu okazuje się, że wcale nie, bo dalej są budynki i... kolejny kanał (lub coś w tym stylu - gdyby to porównać do ulicy, to byłaby to taka ślepa morska droga kończąca się w mieście).




Nie brakuje też budynków typowych dla budownictwa europejskiego, np. ratusz miejski



Przy atrakcjach, które posiada Kopenhaga, nie mogę zapomnieć o jednym z najstarszych na świecie parków rozrywki - Tivoli. Jest położony w samym centrum miasta, obok głównego dworca kolejowego. Jeśli chodzi o atrakcyjność wyglądu, to zdecydowanie polecam wieczór.



Dość dobrze zorganizowany transport mają mieszkańcy stolicy, która sprawnie połączona jest z miastami znajdującymi się w odległości 50 km od niej. Ja na duńskie warunki stosunkowo niedroga kolej jest w przyzwoitym stanie (nie mówię o porównywaniu do polskiej), jeździ punktualnie (w dni powszednie co 10 minut, weekendy co 20). Automaty biletowe są na każdej stacji, można płacić kartą - choć jest tu jeden podstawowy błąd: instrukcje tylko po duńsku, ale wtedy zawsze można nawiązać kontakt jakąś tubylczynią, która zazwyczaj bardzo dobrze mówi po angielsku i chętnie pomoże :)







Sprawy ostateczne u tych wyspiarzy mają się ciekawie - oficjalną religią wpisaną do konstytucji jest luteranizm i każdy Duńczyk automatycznie po urodzeniu wpisywany jest do tego kościoła. Jeśli jest innego wyznania rodzina musi sama zadbać o to, żeby wpisać się do swojego kościoła. Z przynależnością do określonej religii wiąże się obowiązek płacenia na dany kościół podatku. Co ciekawe, że jeśli się jest niewierzącym, to owszem nie płaci się  podatku na rzecz kościoła, ale podobno jest wtedy jakiś inny podatek - państwo czuwa :)

Kościół luterański - Birkerød k. Kopenhagi

Na koniec tego wpisu jeszcze coś o kuchni - rzecze to dla mnie bardzo interesująca.
Otóż przykładowe duńskie drugie śniadanie (Frokost) składa się z takiej kanapki jak poniżej. Wydaje się, że to nie jest tak całkiem dużo, przynajmniej jak na męski żołądek. Ale pozory mylą - na szczęście :)



Mieszkańcy Danii nie używają herbaty - a jeśli, to w celach leczniczych lub podobnych. Piją dużo kawy, czasem mleko no i piwo oczywiście, choć to ich narodowe do specjałów wielkich nie należy. Co ciekawe, nie mają szklanek, używają najczęściej filiżanek.





No i na koniec - przysmaki, czyli ciasteczka z cynamonem i czymś jeszcze (już nie pamiętam z czym). Rewelacja dla podniebienia i żołądka.




Jeszcze parę rzeczy ciekawostek zostało na ostatni wpis - mam nadzieję, że już niedługo pojawi się tutaj.

3 komentarze:

  1. Z przyjemnością wróciłam, dziękuję :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Lubię państwa skandynawskie, a dawno temu poczułam słabość do pewnego Duńczyka. Pamiętam jaki biedactwo przeżył szok odwiedzając mnie w moim przaśnym kraju. Szczególnie, że na pierwszy posiłek otrzymał w hotelu flaki, a na dodatek przetłumaczono mu to dosłownie jako "guts". Poznałam za to mnóstwo smakołyków duńskich, łącznie z cukierkami pieprzowymi.

    OdpowiedzUsuń
  3. Margo, cieszę się :)
    Pieprzu, jak widzę, Twoja ksywaka nie jest tylko pseudonimem artystycznym :D

    OdpowiedzUsuń