Moja przerwa w blogu to wynik wielu spraw, czasem również dla mnie mało przewidywanych i zrozumiałych.
Na koniec relacji - choć mocno rozciągniętej w czasie - parę spraw, o których raczej się nie pisze (pomijam obiekty zabytkowe - o nich każdy sobie poczyta).
Część zdjęć (z innego aparatu) jak odkopię, to dokleję w najbliższym tygodniu.
Domki w Danii są przede wszytkim jednorodzinne - niewielkie, porównując do naszych polskich, można powiedzieć, że to raczej większe letniaki niż domy do całorocznego zamieszkania.
W środku bardzo oszczędne, z zewnątrz niezbyt urozmaicone, choć nie ma też nudy architektonicznej, a widać wielką dbałość o stronę estetyczną.
Mają jeszcze jeden ciekawy zwyczaj - podobnie jak Holendrzy nie używają firanek ani zasłon, a przy tym lubują się w oświetleniu mniejszymi lampami, ale za to w dużych ilościach i takie lampy często można widzieć wieczorem przez okna z wnętrza domu, czasem też stojące wręcz na oknie. Daje to ciekawe wrażenie - polecam samemu sprawdzić - wrażenie oczywiście. :)
Cmentarze w Danii to rzecz osobliwa. Nie widziałem kopenhaskiego, byłem natomiast w mieście Helsingor, na północ od stolicy. To, co tam zobaczyłem, mocno rozmijało się z moim wyobrażeniem. Absolutnie nie przypominają polskich, może i też dlatego, że większość ciał zmarłych jest poddawana kremacji po śmierci. Sam obraz tych miejsc jest wyjątkowy, bardziej spokojny i mnie raczej przypomina park niż miejsce wiecznego spoczynku. Może to dlatego, że śmierć to w Danii temat tabu - podobno mieszkańcy tego kraju nie mówią o tym, bo to nieprzyjemne.
[foto]
Na koniec relacji - choć mocno rozciągniętej w czasie - parę spraw, o których raczej się nie pisze (pomijam obiekty zabytkowe - o nich każdy sobie poczyta).
Część zdjęć (z innego aparatu) jak odkopię, to dokleję w najbliższym tygodniu.
Domki w Danii są przede wszytkim jednorodzinne - niewielkie, porównując do naszych polskich, można powiedzieć, że to raczej większe letniaki niż domy do całorocznego zamieszkania.
W środku bardzo oszczędne, z zewnątrz niezbyt urozmaicone, choć nie ma też nudy architektonicznej, a widać wielką dbałość o stronę estetyczną.
Mają jeszcze jeden ciekawy zwyczaj - podobnie jak Holendrzy nie używają firanek ani zasłon, a przy tym lubują się w oświetleniu mniejszymi lampami, ale za to w dużych ilościach i takie lampy często można widzieć wieczorem przez okna z wnętrza domu, czasem też stojące wręcz na oknie. Daje to ciekawe wrażenie - polecam samemu sprawdzić - wrażenie oczywiście. :)
Cmentarze w Danii to rzecz osobliwa. Nie widziałem kopenhaskiego, byłem natomiast w mieście Helsingor, na północ od stolicy. To, co tam zobaczyłem, mocno rozmijało się z moim wyobrażeniem. Absolutnie nie przypominają polskich, może i też dlatego, że większość ciał zmarłych jest poddawana kremacji po śmierci. Sam obraz tych miejsc jest wyjątkowy, bardziej spokojny i mnie raczej przypomina park niż miejsce wiecznego spoczynku. Może to dlatego, że śmierć to w Danii temat tabu - podobno mieszkańcy tego kraju nie mówią o tym, bo to nieprzyjemne.
[foto]
I jeszcze znaki drogowe - być może szczegół, ale mnie to zawsze dziwi i zwracam na takie rzeczy uwagę - normalne, że w każdym kraju są inne, tutaj znowu kolejne nowości - wersja miejsko-ograniczono-miejscowa.
[znak Helsingor]
Tak przy okazji - miałem możliwość być na niedzielnej mszy w Helsingorze - polskie przyzwyczajenia (zależy kto do jakiego kościoła i gdzie chodzi) to zupełnie inny świat. Tutaj, w mieście 50-tysięcznym jest ok. 40-50 osób na takiej mszy, z tego połowę stanowią obcokrajowcy z Afryki i Azji.
Samodzielność jednak tak małej wspólnoty jest godna podziwu - tutaj nawet ogłoszenia parafialne czyta przewodniczący rady parafialnej, a ksiądz jest tylko po to, by odprawić mszę, wyspowiadać lub udzielić innych sakramentów. U nas rzecz na razie nie do pomyślenia. A żeby było ciekawiej, to po mszy Ci ludzie spotykają się na herbacie i ciastku, zapraszając też tych, którzy są przypadkowo w kościele.
Samodzielność jednak tak małej wspólnoty jest godna podziwu - tutaj nawet ogłoszenia parafialne czyta przewodniczący rady parafialnej, a ksiądz jest tylko po to, by odprawić mszę, wyspowiadać lub udzielić innych sakramentów. U nas rzecz na razie nie do pomyślenia. A żeby było ciekawiej, to po mszy Ci ludzie spotykają się na herbacie i ciastku, zapraszając też tych, którzy są przypadkowo w kościele.
Praktyczne rzeczy - krótki poradnik kierowcy:
- wjazd na autostradę nie jest jak w Polsce drogą podporządkowaną, lecz równorzędną, więc trzeba uważać, bo o stłuczkę nietrudno,
- kierowcy w tym kraju jeżdżą bardzo przepisowo, również jeśli chodzi o ograniczenie prędkości, a agresywne czy niecierpliwe zachowania na drodze to coś niespotykanego,
- bardzo wysoki priorytet mają rowerzyści i piesi na pasach i skrzyżowaniach, może to być wyzwanie dla kogoś, kto nie jest do tego przyzwyczajony (bardzo duża ilość dróg rowerowych, ale świetnie oznaczonych na skrzyżowaniach - niebieskie tło drogi dla cyklistów),
- kierowcy w tym kraju jeżdżą bardzo przepisowo, również jeśli chodzi o ograniczenie prędkości, a agresywne czy niecierpliwe zachowania na drodze to coś niespotykanego,
- bardzo wysoki priorytet mają rowerzyści i piesi na pasach i skrzyżowaniach, może to być wyzwanie dla kogoś, kto nie jest do tego przyzwyczajony (bardzo duża ilość dróg rowerowych, ale świetnie oznaczonych na skrzyżowaniach - niebieskie tło drogi dla cyklistów),
- policja duńska stoi w różnych miejscach, a w miastach czasem policjant siedzi w samochodzie z przyciemnianymi szybami i robi zdjęcia fotoradarem; można też dostać taką fotografię z niezapiętymi pasami - krąży taka anegdota o Duńczyku, który wracał się dwa razy, bo radar zrobił mu zdjęcie mimo tego, że jechał z przepisową prędkością. Gdy zgłosił się na policję, dowiedział się, że chodziło o niezapięte pasy. :) Widać, że poczucie sprawiedliwości u Duńczyków jest duże i tak samo egzekwowane są przepisy.
- mandaty są bardzo drogie, więc dosłownie nie opłaca się łamać przepisów - np. złe parkowanie 800 DKK, czyli ok. 400 zł.
Jeśli ktoś ma jakieś dodatkowe informacje, to komentarz mile widziany - oszczędzi to niespodzianek tym, którzy może to przeczytają przed przyjazdem do tego kraju.
Gdyby nie Wiesiek - baczny obserwator życia w Danii, specjalista od historii i obyczajów części tego kraju - połowy z tych informacji nie miałbym szans się dowiedzieć, bo żadna książka (tym bardziej zdawkowy przewodnik) nawet najlepiej napisana, nie oddaje charakteru narodu i jego codziennego życia. Drugi człowiek jest niezastąpiony.
Jeśli ktoś ma jakieś dodatkowe informacje, to komentarz mile widziany - oszczędzi to niespodzianek tym, którzy może to przeczytają przed przyjazdem do tego kraju.
Gdyby nie Wiesiek - baczny obserwator życia w Danii, specjalista od historii i obyczajów części tego kraju - połowy z tych informacji nie miałbym szans się dowiedzieć, bo żadna książka (tym bardziej zdawkowy przewodnik) nawet najlepiej napisana, nie oddaje charakteru narodu i jego codziennego życia. Drugi człowiek jest niezastąpiony.
Ja biorę skandynawskie klimaty w ciemnom zawsze mnie zachwycały.Zazdroszczę i mądrzyć się nie będę:)
OdpowiedzUsuńPrzypomniałeś mi - tak, pięknie jest nie tylko w dzień, nocą również. Akurat kiedy byliśmy na polskiej mszy, kościół pękał w szwach, ale może dlatego, że mieliśmy tam koncert... I ta życzliwość ludzi, księży, no u nas to zjawisko jest mniej spotykane ;/
OdpowiedzUsuńPieprzu, mnie też się podoba, choć to niby też europejski, ale bardzo inny świat od naszego.
OdpowiedzUsuńMargo, prawda, że tam noc to nie to co u nas :)
OdpowiedzUsuńTa msza była dla Duńczyków, ale atmosfera taka, jak opisujesz. :)
Spodobało mi się to z Kościołem...mimo iż jestem niewierząca taki zwyczaj to ciekawa sprawa :) o ile jest szczery... ;)
OdpowiedzUsuńP.S. bibi :) takie dwutygodniowe chwile to ja mam raz w roku... no, chyba, że jestem chora i mam L4 ;p czego nam nie życzę :)
Mi,
OdpowiedzUsuńmnie to też miło zaskoczyło - z tego co zauważyłem, raczej na sztuczne to nie było, tam ludzie po prostu są dla siebie bardziej uprzejmi, nieważne czy w kościele czy w pociągu :)