niedziela, 29 stycznia 2012

Rozmowa... pozorowana


Ostatnio coraz częściej spotykam się ze zjawiskiem, które coraz bardziej mi nie odpowiada pod wieloma względami. Część osób, jakie mam możliwość spotkać, lubi mówić, o sobie mówić, o sukcesach czy choćby zmianach w życiu mówić, o ostatnim filmie mówić, o tym co się stało ostatnio - nawet błahego - mówić.
Mówić i mówić, mówieniem zabijając rozmowę. Bo w rozmowie czasem trzeba posłuchać, co naprawdę ma do powiedzenia druga strona, a nie tylko przytaknąć i dalej swoje mówić.

Żeby się spotkać, trzeba się też słuchać, nie tylko zobaczyć...
Zastanawiam się, co z dzisiejszej mentalności ludzi powoduje taki stan rzeczy i wydaje mi się, że wszędobylski pośpiech, medialna propaganda sukcesu (również przemycana w reklamach), ogólna nerwowość, która jest wynikiem wcześniejszych czynników.
I wydaje mi się, że tracimy wrażliwość na najważniejsze sprawy - na Człowieka i życie.
Sprawa pewnie nie jest dramatyczna, tylko że sami siebie w ten sposób zaczynamy traktować tak, jakbyśmy tego w głębi naprawdę nie chcieli.
Bo chyba to wszystko popycha nas do wewnętrznej, niewidocznej samotności, którą przykrywa się zewnętrzną barwną narzutą z wielu, za wielu słów. Może tak nie jest, choć mnie się wydaje, że tak może być.


W klimacie zupełnie odwrotnym polecam do posłuchania - bardzo mi się to podoba i wnosi sporo ciepła zimowego klimatu :)



26 komentarzy:

  1. A ja lubię słuchać... chociaż przez to, że coraz więcej ludzi wokół mnie bełkocze - przepraszam, ale to chyba najcelniejsze określenie - wolę czytać. Ale Ciebie coś czuję, chciałabym posłuchać...

    OdpowiedzUsuń
  2. Margo,
    nie pisałem tego, ale też lubię słuchać. Tylko że nie bełkotania - celnie to określiłaś :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Tak mi się na myśl nasunęło, że to tak jak z kartkami na święta - każdy wysyła, bo tak trzeba... Faktycznie coraz mniej osób odróżnia rozmowę od monologu...

    OdpowiedzUsuń
  4. just me,
    a ostatnio też miałem takie przemyślenia - po co robię niektóre rzeczy. Na szczęście tylko niektóre, bo tak bym niewiele zrobił, zastanawiając się, jaki jest tego sens :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Chyba nie ma sensu zastanawiać się nad sensem, bo można dojść do wniosku, że wszystko jest bez sensu. A tak przecież nie jest. Aaaa tak w ogóle po wpływem Twojego wpisu zaczęłam się zastanawiać jak wytłumaczyć różnicę pomiędzy Słuchaniem, a Słyszeniem?! ;)

    OdpowiedzUsuń
  6. No i masz rację, ale też czasem mam takie chwile, kiedy nie mogę nie myśleć - nachodzi mnie taka refleksja, która najczęściej prowadzi do wyjaśnienia lub zmiany motywacji działania. I to jest najważniejsze, nie samo rozmyślanie :)
    Z tym, o czym piszesz, zawsze kojarzy mi się fragment: "Mają uszy, ale nie słyszą".
    Owocnych, ale nie za długich rozmyślań ;)

    OdpowiedzUsuń
  7. Och, myślałam ostatnio o tym samym... i wywołuje to we mnie drażliwość straszną... dlaczego sobie to robimy?? Ostatnio nawet wolę słuchać, bo tak jak mówisz... ONI wolą mówić...

    P.S. bibi ;) dziękuję! Byle tylko pamiętać tę sentencję ;D bo wiesz... łatwo pisać w chwili kiedy jest ok :) a jaki Ty masz luksusowy poprawiacz nastroju? :)

    OdpowiedzUsuń
  8. No proszę, jest coś w tym drażniącego, choć sam staram sobie to tłumaczyć, a gdy już mam takie "szczęście" to nie koncentruję się na słowach - próbuję wyłapać, co taka osoba rzeczywiście chce powiedzieć. Niełatwe, ale czasem się udaje.

    OdpowiedzUsuń
  9. Wiecie co jest najgorsze, że się urywam z takich pogawędek, i czasem mnie ktoś o coś zapyta i czuję się jak idiotka. Postanowiłam unikać spotkań z ludźmi. Jutro jadę na wieczór autorski, od razu zaznaczam - nie mój, i się nasłucham, nabędę i naładuję. Na długo mi wystarczy! Chociaż obawiam się, że wspomniana przez Ciebie nerwowość może spowodować, że znowu nie będę czuła satysfakcji. :(

    OdpowiedzUsuń
  10. No tak, wtedy jest problem mały :)
    Ale znowu nie uciekaj od ludzi - zacznę się martwić o Ciebie ;)
    Na takich wieczorach przegadania się często zdarzają - ludzie jakby chcieli sobą zachwycić i tym co mówią, a nie tym, o czym mówią. I to jest smutne.
    Ale zawsze możesz się przyglądać i robić sobie portret psychologiczny takiej osoby - mnie to nawet zaczyna ciekawić i nie powoduje nerwicy :D

    OdpowiedzUsuń
  11. To miłe, że masz opiekuńcze myśli, jednak spokojnie. To mój świadomy wybór. Co do reszty, napiszę o tym po powrocie :) I dziękuję, że jesteś!

    OdpowiedzUsuń
  12. Jeśli tylko będziesz chciała, to ciekaw jestem powrotu :)
    Ty też wzbogacasz niezwykle przestrzeń tego bloga - nie mówiąc o części poetyckiej sieci, pełnej niestety tandetnych rymowanek.

    OdpowiedzUsuń
  13. A ja sobie myślę, że zawsze tak było - byli "ludzie katarynki" i "ludzie uszy". W pracy mówię non-stop przez 4-6 godzin - na szczęście tylko 4 dni w tygodniu. Jestem na takich obrotach, że po powrocie do domu mówię dalej i nie potrafię się zatrzymać jeszcze przez godzinę. W przerwach (a mam co 50 minut) ludzie mówią do mnie, zasypują mnie taka ilością informacji, że żeby się tego wszystkiego pozbyć z głowy zamykam się w pokoju i resetuję.:)

    OdpowiedzUsuń
  14. Pewnie tak, tylko teraz zauważyłem nasilenie tego i być może to jest takie irytujące.
    Co innego praca, a co innego spotkania ze znajomymi, które są wysłuchiwaniem koncertów na cześć własną.
    Taki reset, jak piszesz, to bardzo potrzebna rzecz. :)

    OdpowiedzUsuń
  15. To co pisze Margo... też miewazm ostatnio chęć nie przebywania z ludźmi. Bo po co mi te puste słowa? Z kilkoma osobami... co jakiś czas. To taka esencja... i tyle... po bo co rozwadniać smak?
    Ale... muszę przyznąć, że brak mi niektórych ludzi "z dawnych czasów" ;)

    P.S. Och bibi, te nasze słabości... poniekąd czynią nas ludzkimi... prawda? A ludzie sobie utrudniają. Tacy już jesteśmy... ale można walczyć z sobą i pamiętać :) i starać się sobie ułatwiać :)

    OdpowiedzUsuń
  16. Tak, choć ludzie z dawnych czasów nie wzbudzają we mnie tęsknoty, jeśli się okazuje, że rozmowa, bycie z nimi jest bardziej męczące niż pożyteczne czy przyjemne.
    Ad. PS. Bycie ludzkim to zawsze jakieś ograniczenie, no bo nie jesteśmy doskonali ;) Ale prawda, że pamiętać i pracować to jest coś i wyzwanie. Najważniejsze, żeby nie rezygnować z tego - to już jest czasem sukces :)

    OdpowiedzUsuń
  17. A ja się chyba za bardzo rozgadałam i mam za swoje. Takie jest o to życie. Milczenie jest złotem... sprawdzona maksyma :)

    OdpowiedzUsuń
  18. Na szczęście - nie każde milczenie jest złotem :)

    OdpowiedzUsuń
  19. ...chyba ważne w tym wszystkim potrafic się zatrzymac, choc na chwilę pobyc w stanie zawieszenia kiedy świat ciągle gna...zatrzymac się, zasłuchac w szelest liści, popatrzec jak trawa rośnie ;)
    "ludzi katarynek" nie ubędzie a wśród nich czasem znajdą się tacy co ich świat napędził i też kiedyś zamarzą się zatrzymac :)

    OdpowiedzUsuń
  20. Prawda, dziś zatrzymanie nie jest łatwe, ale fakt - potrzebne i bardzo pomaga, a może i kogoś przynajmniej zastanowi :)

    OdpowiedzUsuń
  21. Halo, halo - jest ale trochę zarobiony i potrzebuje pozbierać myśli, żeby coś sensownego sklecić :)

    OdpowiedzUsuń
  22. Margo, czujny, bo powiadamianie mailami czasem sprzyja :)
    Ale i Tobie nie można odmówić czujności :D

    OdpowiedzUsuń
  23. Subskrypcja - bywa przydatna :)

    OdpowiedzUsuń
  24. Życzę udanego zbierania :) oby było owocne!

    P.S. Hmm.. chyba nie rozumiem :) Rodzic to Człowiek ze względu na ilość wykonywanej pracy??? A nie tak po prostu? :)

    OdpowiedzUsuń